Dziś druga część polskiego pikniku. Tym razem zajmę się wypiekami, czyli bułeczkami i rogalikami. Jak widać na powyższym zdjęciu, naszej uczcie towarzyszyły również paluszki oraz twarożek z warzywami, ale z oczywistych powodów przepisu na jedno podać nie mogę, a na drugie już się pojawił 🙂
BUŁECZKI NOCNE
pracę nad piknikiem rozłożyłam sobie na dwa dni, żeby się nie przeładować, więc zdecydowałam się na zrobienie bułeczek, które rosną przez noc!
SKŁADNIKI:
- 0,5 kg mąki (u mnie wymieszana: 300 g razowej i 200 g pszennej)
- paczka suchych drożdży
- 2 łyżki masła
- szklanka mleka
- szczypta soli
- jajko
Masło rozpuszczamy, studzimy. Mąkę przesiewamy do dużej miski, dodajemy drożdże i sól i dokładnie mieszamy. Następnie wbijamy jajko, dodajemy masło i zaczynamy urabiać ciasto, powoli dolewając mleka. Następnie wyrabiamy dokładnie przez kilka minut, tak, by było elastyczne i się nie kleiło.
Istnieją dwie szkoły: jedni wkładają do lodówki kulę cista w misce,inni, tak jak ja, od razu formuję bułeczki- tym razem warkocze. Po uformowaniu wykładam na natłuszczoną blaszkę i wkładam do lodówki na noc. Rano wyjmuję bułki i zostawiam na ok 0,5-1h aby ciasto odpoczęło i podrosło jeszcze. Piekarnik nagrzewamy do 220 stopni, bułki smarujemy mlekiem, ewentualnie posypujemy ziarnami i pieczemy około 25 minut.
Voila!
RETRO ROGALIKI
Dla wielu jest to smak dzieciństwa, u mnie w domu jednak ich się nie robiło- królowały buchty drożdżowe i wielkie drożdżówki pieczone w keksówkach. Jednak tutaj byłam ograniczona brakiem odpowiedniej formy, więc po prostu z ciasta, na które przepis znam na pamięć i mogę wyrecytować „w nocy o północy” zamiast jednej, wielkiej buchty upiekłam rogaliki.
SKŁADNIKI:
- 0,5 kg mąki pszennej
- 0,4 dkg ŚWIEŻYCH drożdży (nie mogłam znaleźć, więc zastąpiłam suchymi i muszę stwierdzić, że różnica jest kolosalna…)
- 1 szklanka ciepłego mleka
- 75 g masła, roztopionego i przestudzonego
- 0,5 szkl cukru (u mnie brązowy)
- 2 jajka
Zaczynamy od… zaczynu: kruszymy drożdże, zalewamy 2 łyżkami ciepłego mleka, dosypujemy 2 łyżki cukru i mieszamy dokładnie, a następnie odstawiamy w ciepłe miejsce, by „ruszyły”. Mąkę przesiewamy, na środku pięścią formujemy dołek. Wlewamy do niego zaczyn, 2 żółtka i masło, dodajemy resztę cukru i zaczynamy zagniatać ciasto, podlewając mlekiem. Urabiamy kilka minut, by było elastyczne i się nie kleiło. Wsadzamy do miski, przykrywamy ściereczką i ostawiamy na 1,5h w ciepłe miejsce.
U mojej Babci panował kult drożdżowego- chodziło się wokół niego na paluszkach, podczas całego procesu „produkcji” nie wolno było broń Boże otwierać okien, a w kuchni miała prawo być tylko osoba zajmująca się ciastem- może właśnie dlatego, mimo, że korzystam z tych samych receptur, nie wychodzi TAKIE-jak-kiedyś? Kto wie… Być może w końcu uda mi się osiągnąć doskonałość…
Ciasto wyrabiamy ponownie, dzielimy na kilka kul wielkości połowy pięści. Każdą z nich rozwałkowujemy na okrąg, kroimy na 6-8 trójkątów, jak pizzę. Przy dłuższym boku nakładamy nadzienie: u mnie była to konfitura śliwkowa lub pół kostki czekolady z nadzieniem michałkowym (fantastyczne!). Zwijamy od dłuższego boku do krótszego i zawijamy rogi tak, by powstały rogaliki, smarujemy białkiem. Nakładamy na natłuszczoną blaszkę i odstawiamy na 15 minut, by się nieco napuszyły.
Piekarnik nagrzewamy do 200 stopni i pieczemy około 20 minut, aż będą rumiane- uwaga, by nie przypalić! Po wyjęciu studzimy i posypujemy cukrem pudrem.
Voila!
Polski piknik? Nie może zabraknąć… polskiego piwa! Chyba zrobiło tutaj większą karierę, niż wszystkie moje potrawy razem wzięte 😛 piwo hiszpańskie to według mnie „woda o smaku piwa”- nikt nie chciał mi wierzyć, dopóki nie przyniosłam do domu butelki Tyskiego 😉 więc trzeba było robić zapasy: