Ze szpinakiem jest tak, że albo się go kocha, albo nienawidzi. Zdecydowanie przeważają ci drudzy, zniechęceni czarnym PR-em, jaki przez długi czas był robiony tej poczciwej zielenince. Prawda jest taka, nie czarujmy się, że szpinak sam w sobie jest mdły i bez smaku, trzeba wiedzieć, jak do niego podejść, żeby uwolnił tkwiący w nim potencjał.
Należę do tych osób, które szpinak mogłyby jeść niemal codziennie i pod każdą postacią, dlatego z niecierpliwością czekam, aż na targach pojawią się zielone pęczki. Niepozorne liście, które inspirują do robienia fantastycznych rzeczy! Wczoraj szłam na imprezę i zobowiązałam się do zrobienia dwóch tart. Jakich? Oczywiście, jak to u mnie, zadecydował spontan, nastrój i wizyta na Kleparzu. Pierwsza, moja popisowa, warzywna, a druga?
TARTA SZPINAKOWA Z FETĄ
- 2 pęczki świeżego szpinaku
- kostka sera typu feta
- 2 jajka
- pół słoika suszonych pomidorów
- 2 ząbki czosnku
- sól, pieprz
na ciasto:
- 300 g mąki
- 150 g masła
- 2 żółtka
- 3 łyżki śmietany
Ze składników na ciasto wyrabiamy kruche, formujemy kulę i wsadzamy na pół godziny do lodówki. Po tym czasie rozwałkowujemy i wkładamy do formy, po czym chłodzimy jeszcze kolejne pół godziny (przynajmniej). Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni. Schłodzone ciasto nakłuwamy widelcem, wykładamy na nie folię aluminiową i podpiekamy 15 minut, po czym zdejmujemy folię i pieczemy kolejnych 5. W czasie, gdy ciasto się podpieka, przygotowujemy farsz:
Szpinak dokładnie myjemy, oddzielamy liście. Na patelnię wlewamy 3 łyżki zalewy z suszonych pomidorów, wrzucamy zmiażdżony czosnek, podsmażamy. Następnie dodajemy szpinak i smażymy, aż zmięknie i straci na objętości. Pomidory kroimy w paseczki, dorzucamy do szpinaku. Fetę kruszymy i dosypujemy do całości, mieszamy, aż osiągniemy w miarę jednolitą konsystencję. Doprawiamy solą i pieprzem. Wbijamy jajka i dokładnie łączymy.
Na podpieczony spód wlewamy masę i pieczemy około 20 minut.
Voila!
plus mały bonus muzyczny. Piosenka tak piękna, że wypadam z butów.