Dacie wiarę, że we Włoszech, które uznawane są za europejskie zagłębie kawowe, ze świecą szukać kawiarni oferujących alternatywne metody parzenia, nie mówiąc już o palarniach?

Doświadczyłam tego na własnej skórze, choć oczywiście byłam przygotowana, że jedyne, na co mogę liczyć, to dobre espresso- i tutaj w sumie nie mam zastrzeżeń, choć w Krakowie mogę wypić lepsze 🙂 po długich poszukiwaniach udało mi się trafić do mediolańskiej palarni Hodeidah-. Nie było to proste, bo znajduje się ona poza centrum miasta, ale moja determinacja była spora. 

Obrazek

Od wejścia czuło się miły zapach świeżej kawy- to plus. Wnętrze składało się z dwóch pomieszczeń, w pierwszym znajdował się mini-bar, w drugim sklepik.  Kawa wypalana jest na tyłach i osoby postronne nie mają niestety możliwości tam wejść.

Obrazek

Espresso, które tam zamówiłam, było naprawdę w porządku- lekko kwaskowe, bez nadmiernej goryczy.Nie, żebym była jakimś ekspertem, ale chyba smakowało mi najbardziej ze wszystkich, jakie miałam okazję pić podczas pobytu we Włoszech, bo wchodziło zupełnie gładziutko.  Po wypiciu pokręciłam się jeszcze nieco, zrobiłam kilka zdjęć i zapytałam, kiedy wypalali kawę- powiedzieli, że palą w każdy czwartek (był wtorek), więc wzięłam 100g na próbę.

Obrazek

Obrazek

Wszyscy byli mili, uśmiechnięci i sympatyczni.

Po powrocie, kiedy przyniosłam z dumą moją mediolańską zdobycz do pracy, okazało się, że „wypalana w czwartek” kawa jest zwietrzała.

No cóż, w końcu nie doprecyzowali, w który czwartek ją wypalali 😉

 

PS. Zapraszam na mojego drugie blogowe dziecko, http://www.drzyjcielamy.wordpress.com na którym zamieszczam conieco o Peru 🙂