Taki to dziś dzień, że niewiele mi wychodzi. Dlatego z pewną obawą wchodziłam do kuchni, bojąc się, że moje kulinarne szaleństwa mogą skończyć się jedynie wielką katastrofą. Cóż… początki nie były różowe- mikser odmówił posłuszeństwa, złośliwość rzeczy martwych była większa niż zazwyczaj i produkty sypkie, płynne i kleiste postanowiły się znaleźć na blatach i podłodze zamiast w misce… Ale na szczęście okazało się, że to tylko złe miłego początki- mikserowi trzeba było dać z liścia i koniec końców obie zaplanowane przeze mnie rzeczy wyszły lepiej, niż dobrze! 😉
Tirami su znaczy „unieś mnie do góry”. Dla mnie to deser totalny: totalnie pyszny, totalnie kaloryczny, totalnie kojący wszystkie smutki. Taki okład na duszę, kiedy idzie nie tak 🙂
SKŁADNIKI (na 12 szklanek)
- ser mascarpone 750g (3 opakowania)
- 4 jajka (żółtka i białka osobno)
- 0,5 szkl cukru pudru
- duże opakowanie biszkoptów (350g)
- 2 łyżki kawy rozpuszczalnej
- kakao do posypania
- opcjonalnie: bailey’s
Oddzielamy białka od żółtek. Żółtka ubijamy z cukrem pudrem, następnie dodajemy mascarpone i nadal miksujemy aż do uzyskania jednolitej masy. Możemy dolać kieliszek Bailey’s. W osobnym naczyniu ubijamy białka na sztywną pianę, łączymy ostrożnie drewnianą łyżką z masą mascarpone.
W rondelku rozpuszczamy 2 łyżki kawy w 400 ml wrzątku, dodajemy kieliszek Bailey;s.
Biszkopty maczamy w kawie, układamy na dnie szklanki. Na to kładziemy warstwę masy, posypujemy kakao. Powtarzamy czynność 2-3 razy, dopóki nie wypełnimy szklanki, wykańczamy kolejną warstwą kakao.
Wstawiamy do lodówki na minimum 3-4 godziny, najlepiej na całą noc- o ile wytrzymamy ^^
A teraz mały spoiler tego, co przedstawię następnym razem i z czego jestem szalenie dumna. Powstało z okazji moich urodzin, które już niebawem. Jutro okaże się, czy smakuje tak dobrze, jak wygląda…
Słodka Babeczka said:
Fajnie wiedzieć, co oznacza tiramisu 😉 A swoją drogą naszła mnie teraz wielka ochota na taki deser :))
Michał said:
O, został Ci ten barwnik z zupy? 😀
kuchennyesej said:
bingo! 😉